Kilka dni temu zadzwonił telefon. Tego dnia zapewne nie tylko do mnie, ale i do setek podobnych mi emerytów. Po otrzymaniu informacji o nieszczęściu, jakie miało spotkać kogoś z rodziny, ugięły mi się nogi.
Czytałam doniesienia prasowe o podobnych zdarzeniach, więc byłam na to przygotowana. Wystraszyłam się jednak, że może być to prawda. Szybki telefon i sprawa szczęśliwie została wyjaśniona.
Niestety, znam osoby, którym stres i chęć ratowania bliskich w potrzebie nie pozwoliły działać racjonalnie. To właśnie emocje są wykorzystywane przez przestępców, którzy kradną starszym osobom oszczędności całego życia.
Niestety, ich pomysłowość wciąż wyprzedza działania policji i w rezultacie tak naprawdę skazani jesteśmy na siebie i swoją czujność. Nie sposób opisać wszystkie ich metody, jednak te najczęściej stosowane, oprócz „na wnuczka, krewnego”, to również: na administratora, hydraulika, na pomoc społeczną, na sprzedawcę kablówki, na okazyjną sprzedaż obnośną i względnie na sąsiada. Z danych policji wynika, że osoba oszukiwana najczęściej przekazuje pieniądze obcej osobie, która pełni rolę tzw. odbieraka. Sprawca podaje się za dobrego znajomego rzekomego naszego „wnuczka” lub inną zaufaną osobę.
Nie chodzi o to, abyśmy z zasady nie otwierali nikomu drzwi i zamknęli się na wszelkie kontakty z ludźmi. Zachowajmy czujność. Wykonajmy telefon do rodziny lub sąsiadki z prośbą o pomoc w weryfikacji informacji.
Niestety, oszuści często nie dają nam czasu na dokonanie takiego sprawdzenia. Wykonują do swoich ofiar bardzo dużo połączeń telefonicznych, w krótkich odstępach czasu, w celu wywarcia presji psychologicznej i nakłonienia do szybkiego przekazania pieniędzy. Oszuści często stosują szantaż emocjonalny: płaczą, a wręcz błagają.
Bądźmy czujni!
Danuta Rudke,
seniorka,
radna Śródmieścia