W samym sercu miasta kwitnie nielegalny handel. Strażnicy miejscy wystawiają mandaty i pouczają handlarzy przy wejściu do stacji metra Centrum, ale problem nie znika.
Plac przy wejściu do stacji (popularnie nazywany „patelnią”) to miejsce, w którym można spotkać muzyków, osoby rozdające ulotki i gazety czy zobaczyć manifestacje oraz pokazy. Dziennie przewijają się tędy także tysiące mieszkańców. Jednak to tętniące życiem miejsce jest także wykorzystywane do nielegalnego ulicznego handlu.
Z tym problemem Warszawa walczy już od dłuższego czasu. Chociaż sprawę handlu udało się w niektórych miejscach rozwiązać, to jednak centrum miasta nadal jest pod tym względem niechlubną wizytówką stolicy. Nawet patrole straży miejskiej i policji nie są w stanie całkowicie zlikwidować problemu.
– W obszarze „patelni” i w rejonie w kierunku Dworca Centralnego prowadzone są stałe patrole straży miejskiej w godz. 7–19. Mają na celu działanie prewencyjne i odstraszające – wyjaśnia Monika Niżniak, rzecznik straży miejskiej – Patrol ten cały czas się przemieszcza – dodaje.
Widok handlarzy w tym miejscu już jednak nikogo nie dziwi. Sprzedają tu głównie obcokrajowcy, choć nie brakuje także Polaków. Oferują ubrania, kwiaty, biżuterię. Skala nielegalnego handlu widoczna jest najbardziej w godzinach porannych. W tym czasie można tu spotkać kilkanaście osób sprzedających różnego rodzaju towary i blokujących przejścia prowadzące w kierunku stacji metra.
Jak udało się nam dowiedzieć, od początku roku w wyniku prowadzonych w tym miejscu interwencji 120 osób zostało ukaranych mandatami, nie brakowało też pouczeń. Straż miejska tłumaczy, że na razie prowadzone są działania prewencyjne, które być może pomogą uporać się z nielegalnymi handlarzami.